V Niedziela Zwykła 6 lutego 2022

Refleksja

Liturgia Słowa Bożego V Niedzieli Zwykłej w Roku C odnosi nas do tematu powołania. Najpierw o początkach swego powołania mówi prorok Izajasz, następnie św. Paweł w I Liście do Koryntian zwraca uwagę na swoje apostolskie powołanie. Natomiast Ewangelista Łukasz odnosi nas do wydarzenia powołania Szymona. W tym wszystkim znajdujemy zasadnicze myśli dla rozumienia i realizacji powołania chrześcijańskiego, którym obdarowany jest każdy z nas – a więc nie tylko kapłani i siostry zakonne.

Przede wszystkim u podstaw naszego powołania do bycia uczniem Pańskim, do bycia chrześcijaninem nie ma naszej zasługi. Podobnie jak św. Paweł, każdy z nas „za łaską Boga jest tym, czym jest”. I chodzi o to, by tej łaski nie zmarnować. Wymaga to od nas stałej pracy nad sobą – a ściślej rzecz ujmując, naszej współpracy z łaską Bożą. Z tekstu Izajaszowego wynika, że nie może nam zabraknąć elementarnej pokory, mężnego stanięcia przed Bogiem w prawdzie! A także gotowości pójścia tam, dokąd Bóg pośle. Prorok wyznaje: ” …jestem mężem o nieczystych wargach i mieszkam pośród ludu o nieczystych wargach”. A kiedy doznał uzdrowienia – jego wina została zmazana i zgładzony został jego grzech – w odpowiedzi na Boże wołanie „Kogo mam posłać? Kto by nam poszedł?” zadeklarował „Oto ja, poślij mnie”. Takiej dyspozycyjności oczekuje od nas Pan.

Ewangelia dzisiejsza zawiera bardzo znane zawołanie Chrystusa do Szymona: Duc in altum – wypłyń na głębię. Jezus woła jednak do nas wszystkich, do każdego swego ucznia: „Zostaw mielizny i wypłyń na głębię, i zarzuć sieci na połów”. Realizacja zadania – jak pokazuje nam Łukasz – zakłada wysoki stopień zawierzenia Jezusowi, zdania się bardziej na Niego, aniżeli na własne doświadczenia, projekty i oczekiwania. Domaga się również odwagi i męstwa z myślą o podjęciu nieznanej bliżej misji zlecanej nam przez Chrystusa. Jezus wyraża rzecz bardzo prosto: „Nie bój się, odtąd ludzi będziesz łowił!” W ten sposób daje nam do zrozumienia, że nie powinniśmy skupiać naszej uwagi na naszej niegodności, a nawet grzeszności, bo to mimo wszystko jest koncentrowaniem uwago na sobie. Ważniejsze jest to, by wypływać na głębię, uczyć się rzetelnego rzemiosła i ratować życie innych, życie Boże wokół siebie. Skupić się trzeba na zadaniu i motywować tym, że Jezus na nas liczy. Obudźmy więc w sobie więcej gorliwości apostolskiej, starajmy się odważnie wychodzić naprzeciw tych, którym trudno, którzy pogubili się na ścieżkach życia. Zaczynajmy jednak od własnego domu! trzeba nam być Apostołami własnych domowników. Pan na nas liczy, że pomożemy Mu zebrać obfity połów… nie można tego działania odnosić tylko do księży i osób zakonnych. Wszyscy jesteśmy wezwani do krzewienia naszej wiary. Jest autentyczna tylko wtedy, gdy się nią dzielimy. I nie martwmy się o słowa, jak i co mówić – otwierajmy się na działanie Ducha. Na trudy apostolskie – niech Pan nam błogosławi – idźcie w pokoju Chrystusa.

bp Andrzej Czaja

Złota myśl tygodnia

Kapłani wyszli spomiędzy Was, Drodzy Bracia i Siostry, dlatego ich kapłaństwo i od Was zależy – od Waszej modlitwy i wiary. Wspierajcie ich, proszę, swoimi modlitwami.

abp Alfons Nossol

Na wesoło

Przed sekretarzem papieskim staje pielgrzym i dając mu wizytówkę prosi o rozmowę z papieżem. Sekretarz ogląda ją i biegnie czym prędzej do papieża, który za chwilę zjawia się przed pielgrzymem w towarzystwie kardynałów i wita go serdecznie:

– Cóż za spotkanie! Mówcie szybko, jak to się stało, że macie napisane na wizytówce: Teodor, szwagier Pana Boga.

– Widzicie, proste. Romek Cebula miał dwie córki. Jedną wziąłem ja, a drugą Pan Bóg. Świeć, Panie, nad jej duszą… – odpowiada wznosząc wzroku ku niebu.


Wraca mąż z pielgrzymki z Francji i niesie trzy skrzynie koniaku.

– Co to takiego? – pyta żona.

– To woda z Lourdes.

Żona wzięła butelkę, odkorkowała, powąchała i krzyczy:

– Przecież to alkohol!

– Widzisz żono! Cud!

Patron tygodnia – św. Teodor – 7 lutego

Teodor był legionistą w armii cesarza Maksymina, który rozpoczął rządy w roku 305. Teodor przebywał wówczas ze swoim garnizonem wojskowym w Amazei, w Poncie. Trwało ostatnie, najdłuższe i najkrwawsze prześladowanie chrześcijan. Wśród dekretów ukazał się także i taki, który nakazywał żołnierzom rzymskim wyznawanie jedynie tradycyjnej, narodowej religii – kultu bóstw rzymskich. Każdy żołnierz miał potwierdzić swą wiarę przez złożenie na ołtarzach pogańskich bóstw ofiary z kadzidła.

Teodor, jako chrześcijanin, stanowczo odmówił. Trybun rzymski dał mu czas do namysłu. Teodor wykorzystał tę okazję i dla podkreślenia, że potępia bałwochwalstwo, podpalił słynną świątynię „matki bogów” Cybeli w Amazei. Został za to natychmiast aresztowany i jako świętokradca poddany najbardziej wyszukanym mękom. Dręczono go głodem, rozciągano na koźle, wreszcie spalono go żywcem w 306 r.

Na miejscu męczeństwa Teodora w latach 491-518 cesarz Anastazy wystawił wspaniałą bazylikę, która rychło stała się celem licznych pielgrzymek z Małej Azji. Równie piękną świątynię wystawiono mu w Konstantynopolu, potem także w Licji, Izarii, Galacji, Lidii, Edessie, Nisibis, Damaszku, Aleksandrii i na Krecie. Jego kult znany był także na Zachodzie – w Rzymie, w Palermo, Messynie i Vercelli. Ku jego czci wygłaszali mowy pochwalne św. Grzegorz z Nyssy i Chryzyp z Jerozolimy. Osobę Teodora otoczyły także piękne legendy.

Obecnie relikwie św. Teodora znajdują się w katedrze w Brindisi (we włoskiej Apulii). Przeniesiono je tam z Amazei w VIII w. w czasie prześladowań w cesarstwie wschodnio-rzymskim. Cząstka relikwii znajduje się w Polsce. 9 listopada 1663 r. została uroczyście wprowadzona do kościoła p.w. św. Teodora męczennika w Kociszewie (archidiecezja łódzka).

Opowiadanie

Róża

Niemiecki poeta Reiner Maria Rilke mieszkał przez pewien czas w Paryżu. Aby dojść na uniwersytet, codziennie przechodził w towarzystwie swej francuskiej przyjaciółki bardzo ruchliwą ulicą. Na rogu tej ulicy mijali żebraczkę, proszącą przechodniów o jałmużnę. Kobieta zawsze siedziała w tym samym miejscu, nieruchomo jak posąg, z wyciągniętą ręką i oczami wbitymi w ziemię. Rilke nigdy jej nic nie dawał, podczas gdy jego przyjaciółka czasem rzucała jakąś monetę. Pewnego dnia zdziwiona młoda Francuzka zapytała poetę: -Dlaczego nigdy nic nie dajesz tej biedaczce? -Powinniśmy podarować coś jej sercu, a nie jej dłoniom – odparł. Następnego dnia Rilke przyniósł przepiękną, zaledwie rozkwitłą różę, włożył ją w ręce żebraczki i chciał pospiesznie odejść. Wtedy zdarzyło się coś nieoczekiwanego: żebraczka podniosła oczy, popatrzyła na poetę, podniosła się z ziemi, ujęła jego dłoń i ucałowała ją. Potem odeszła, przyciskając do piersi różę. Przez cały tydzień nikt jej nie widział. Lecz po ośmiu dniach znowu powróciła na swoje miejsce. Cicha i nieruchoma jak zwykle. -Ciekawa jestem, z czego żyła przez te wszystkie dni? – spytała młoda przyjaciółka poety. -Żyła różą. – odparł Rilke.