28. Niedziela Zwykła – 10 października 2021

Refleksja

Już pobieżna obserwacja życia codziennego ukazuje ogromny kontrast pomiędzy szczytnymi hasłami a postępowaniem pełnym korupcji, zakłamania i fałszu. W świecie reklam i konsumpcjonizmu, w którym media każdego dnia przekonują nas, że musimy posiadać tysiące rzeczy, jeśli chcemy żyć wygodnie i szczęśliwie, rodzi się pytanie o naszą wolność oraz umiejętność panowania nad światem rzeczy.

Jezus zwracając się do swoich uczniów, po rozmowie z bogatym młodzieńcem, powiedział: „Dzieci, jakże trudno wejść do królestwa Bożego tym, którzy w dostatkach pokładają ufność”. Nie słyszymy w Jego słowach potępienia bogactwa, ale ukazanie, jak ludzie winni używać bogactw tego świata, żeby nie stały się one dla nich przeszkodą w zbawieniu. Na tym właśnie polega mądrość, która jest najcenniejszym skarbem. Dlatego Jezus w „Kazaniu na Górze” naucza: „Błogosławieni ubodzy w duchu, albowiem do nich należy królestwo niebieskie”.

Rada ewangelicznego ubóstwa dotyczy wszystkich ochrzczeni. Mają oni naśladować Mistrza, czyli, odwzorowywać swoim życiem te rysy doskonałości moralnej, które posiada Jezus. Taka postawa ukazuje bowiem prawdziwość naszego chrześcijaństwa na drodze do dojrzałości i zjednoczenia z Bogiem. Rady ewangeliczne są zaproszeniem do rozwijania doskonałości miłości. Jak uczy Tomasz z Akwinu, o ile celem przykazań jest odrzucenie tego, co jest niezgodne z miłością, o tyle zadaniem rad jest oddalenie tego wszystkiego, co nie sprzeciwiając się bezpośrednio miłości, może stanowić przeszkodę w jej wzroście.

Jezus, który „dla nas stał się ubogim, aby nas swoim ubóstwem ubogacić”. ma stanowić dla nas stały punkt odniesienia w osiąganiu świętości. Być ubogim to być wolnym od ulegania powabom świata, które nie dają człowiekowi prawdziwego szczęścia. Do tego, by być wolnym, jest potrzebne zacieśnianie więzi z Jezusem, rozeznanie w świetle słowa Bożego oraz karmienie się Bożym miłosierdziem i Eucharystią. Jezus pomaga nam uwolnić się od zbytniej troski o siebie, daje nadzieję i moc wytrwałości nawet w chwilach próby czy kryzysu. Łączność z Nim pomaga w zdobywaniu wewnętrznego pokoju, radości życia i w pełniejszym zawierzeniu Bogu. Naśladowcy Chrystusa pokazują, że do godziwego życia potrzebują niewiele, a reszta służy okazywaniu miłości wobec bliźniego. W ten sposób świadomie ograniczają i ukierunkowują korzystanie ze środków materialnych, by móc samemu wzrastać duchowo i służyć innym.

Aby wzrastać w ewangelicznym ubóstwie ważne jest więc ustawiczne zaufanie wobec Boga, spokojne zaakceptowanie okoliczności życia, które mogą powodować nasze ubożenie, takich jak starzenie się, choroby czy różnorakie niespełnienia. Bóg, który zna zamysły i pragnienia ludzkiego serca pozwala, abyśmy bez lęku patrzyli na siebie i bliźnich, a bez najmniejszego poczucia winy korzystali z dóbr ziemskich.

ks. Leszek Smoliński

Złota myśl tygodnia

Nie musisz wszystkiego rozumieć, wystarczy, że wszystko, co Bóg daje, kochasz.

bł. kardynał Stefan Wyszyński

Na wesoło

– Co tam ksiądz mówił na kazaniu? – pyta ojciec syna po powrocie z kościoła.

– Mówił, że rodzice nie powinni pytać o to swoich dzieci, tylko sami mają chodzić na Mszę św.


– Małżeństwo proszę księdza – mówi parafianin do proboszcza – przypomina trzy zakony: na początku Franciszkanów zapatrzonych w świat przyrody, z czasem Dominikanów mocnych w słowach i argumentach, a po latach już tylko Kamedułów przestrzegających reguły milczenia.

Patron tygodnia – Święty Kalikst – 14 października

Kalikst żył w III wieku. Był rzymianinem, synem Domitiusa z Trastevere. Jako niewolnik Marka Aureliusza Karpofora, bogatego dygnitarza-chrześcijanina, przebywał na dworze cesarskim w Rzymie. Jego pan, chrześcijanin, powierzył mu odpowiedzialność za pieniądze innych chrześcijan. „Bank” upadł. Kalikst, bojąc się, że zostanie oskarżony o kradzież, postanowił uciec z Rzymu. Zatrzymano go po tym, jak wskoczył do morza. Jego właściciel pragnął go zabić. Jednakże dłużnicy wyprosili dla niego ocalenie, licząc na to, że przyzna się do kradzieży i zwróci pieniądze. Kalikst jednakże nie ukradł tych pieniędzy.

Kaliksta aresztowano ponownie – tym razem za bójkę, w którą się wdał. Wysłano go do ciężkiej pracy w kopalni na Sardynii. Uwolniono go na mocy rozkazu cesarza i dzięki interwencji Karpofora. Kalikst przebywał w Antium, gdzie otrzymywał pieniądze na swoje utrzymanie od papieża Wiktora I.

Po powrocie z zesłania został archidiakonem w Kościele rzymskim. Na polecenie papieża św. Zefiryna ok. 199 r. objął zarząd nad cmentarzem przy Via Appia w Rzymie, który dziś nosi jego imię. Pochowano na nim wielu papieży. Po śmierci Zefiryna w 217 r. Kalikst został wybrany papieżem. Mniejszość chrześcijan opowiedziała się jednak za kapłanem Hipolitem, co doprowadziło do powołania pierwszego w dziejach papiestwa antypapieża.

Pontyfikat Kaliksta trwał 5 lat. W tym czasie zajął zdecydowane stanowisko wobec herezji sabelianizmu i monarchizmu, które błędnie interpretowały tajemnicę Trójcy Świętej, a także wobec schizmy Hipolita. Akceptował związki małżeńskie zawierane między osobami wolnymi a niewolnikami. Złagodził wykonywanie pokuty – pozwalał na odpuszczanie grzechów ciężkich. Przypomniał, że Kościół otrzymał prawo przebaczania wszystkich grzechów i wskazywał zarazem na miłosierdzie Boga. Na tej podstawie polecił przyjmować ponownie do Kościoła tych, którzy uprzednio zostali wykluczeni z niego na stałe za bałwochwalstwo, morderstwo czy nieczystość. Warunkiem natomiast powtórnego włączenia do Kościoła tych, którzy w czasie prześladowań odstąpili od wiary, tzw. lapsi, było odbycie przez nich pokuty kościelnej. Z tego powodu często go krytykowano. To właśnie z pism go krytykujących wiemy tak dużo o jego życiu.

W czasie kolejnego prześladowania papież Kalikst poniósł śmierć męczeńską 14 października 222 r. – nie wiadomo jednak, w jaki sposób i z czyjej ręki. Został pochowany na cmentarzu Kalepodiusza przy Via Aurelia. Papież św. Grzegorz III (731-741) przeniósł relikwie św. Kaliksta do kościoła Matki Bożej na Zatybrzu, który prawdopodobnie wybudował.

Według dawnego brewiarza Kalikst I miał ustanowić „suche dni”, czyli 12 dni (po 3 dni w każdym kwartale) pokuty i postu. Miał też udzielić chrztu kilku senatorom rzymskim, którzy ponieśli za wiarę śmierć męczeńską. W więzieniu miał uzdrowić strażnika, św. Prywata, i pozyskać go dla Chrystusa. Razem z nim poniósł śmierć męczeńską. Wreszcie, według tego samego źródła, opartego na Księdze Papieży, wyświęcił 8 biskupów, 16 kapłanów i 4 diakonów.

Opowiadanie

Zaczarowana nić

Maksym był chłopcem, który nie lubił czekać. W czasie zimy, gdy jeździł na łyżwach, nie mógł się doczekać lata, by móc popływać. Gdy nadchodziło tak wyczekiwane lato, pragnął, by nastała szybko jesień. Chciał zbierać grzyby w pobliskim lesie.

Gdy ktoś pytał Maksyma, czego najbardziej pragnie, otrzymywał odpowiedź:

– Chciałbym, by czas płynął szybko…

Pewnego jesiennego dnia Maksym usłyszał, że ktoś go woła. Odwrócił się i zobaczył staruszkę, która obserwowała go przyjaźnie. Staruszka pokazała chłopcu srebrne pudełeczko z małym otworkiem, z którego wychodził złota nić i powiedziała:

– Popatrz, Maksymie. Ta cienka nić jest nicią twego życia. Jeżeli naprawdę tak bardzo pragniesz, by czas płynął ci szybko, musisz jedynie pociągnąć trochę za tę nić. Maleńki kawałek nitki odpowiada jednej godzinie życia. Pamiętaj jednak, by nikomu nie powiedzieć o tym, że posiadasz to pudełeczko i niech ci się szczęści.

Staruszka zniknęła. Następnego dnia w szkole Maksym postanowił użyć nitki, żeby skrócić lekcję. Pociągnął ze zdecydowaniem kawałeczek nitki i usłyszał głos nauczyciela, który mówił:

– Lekcje są skończone. Możecie iść do domu.

Maksym pomyślał: „Ach! Jakby to było dobrze móc skończyć już szkołę i zacząć pracować!” Pewnej nocy postanowił pociągnąć silnie za nitkę. Następnego ranka obudził się jako dorosły człowiek, okazało się, że ma wąsy, jest inżynierem i zbudował już ładną fabrykę. Był bardzo zadowolony ze swego zawodu i przez pewien czas pociągał za sznurek powoli, na tyle tylko, aby starczało zawsze pieniędzy do końca miesiąca.

Poznał Marysię. Był to wspaniały ślub. Jeden szczegół jednak bardzo zasmucił Maksyma: jego mama postarzała się i miała wiele siwych włosów. Żal mu się zrobiło, że tak często pociągał za magiczną nić i przysiągł sobie, że teraz, gdy jest dorosły, nie będzie więcej tego robić.

Ale pewnego dnia Marysia oświadczyła mu z radością, że oczekuje maleństwa. „Oczekiwać” – ten czasownik nigdy nie podobał się Maksymowi. Nie potrafił oprzeć się pokusie, by jak najszybciej móc uściskać syna i zaczął pociągać za nitkę codziennie. Pewnego dnia pociągnął zbyt mocno i następnego dnia był o wiele starszy. Miał już dwóch synów: jeden chodził do liceum, a drugi na uniwersytet. I tak wszystko zaczęło się od nowa.

Ilekroć zaistniał jakiś problem, Maksym pociągał za nić, aby rozwiązać go szybko. Gdy źle szły interesy, gdy ktoś był chory, gdy chciał wiedzieć, kto zwycięży w rozgrywkach piłki nożnej, a nawet, gdy chciał wiedzieć, jak skończy się telewizyjny serial. Pewnego ranka Maksym zobaczył siebie w lustrze i stwierdził, że ma siwe włosy. Czuł się bardzo zmęczony i niezadowolony. Teraz dom był pusty, a Marysia (jakże postarzała się również i ona!) nie mogła zrozumieć, dlaczego ona i jej mąż niewiele pamiętają z życia spędzonego wspólnie.

– Czy i tobie się wydaje, że wszystko minęło jakby w jednej chwili? Jak to możliwe, że nasze dzieci tak szybko urosły?

Maksym nie mógł odpowiedzieć i czuł się bardzo smutny. Byli już schorowanymi staruszkami i dni dłużyły im się bardzo. Ale teraz Maksym pilnował się, by nie pociągać za magiczną nić. Pewnego dnia, gdy drzemał w parku na tej co zazwyczaj ławeczce, usłyszał, że ktoś go woła. Otworzył oczy i zobaczył staruszkę, która przed wielu, wielu laty podarowała mu pudełeczko z magiczną nicią.

– A więc Maksymie, jak ci się udało? Czy magiczna nić uszczęśliwiła cię, czy spełniła twoje marzenia?

– Nie wiem… dzięki tej nici nigdy nie musiałem czekać ani zbytnio cierpieć w mym życiu, ale teraz stwierdzam, że wszystko minęło za szybko i oto jestem już stary i słaby. Chciałbym znów być dzieckiem – powiedział Maksym ze wstydem – i móc jeszcze raz przeżyć życie bez magicznej nici. Chciałbym żyć jak wszyscy ludzie i przyjąć wszystko, co życie mi przyniesie, chciałbym pozbyć się niecierpliwości.

– Nie pozostaje nic innego, jak oddać pudełeczko… Życzę ci wiele szczęścia, Maksymie!

Gdy tylko pudełeczko znalazło się w dłoni staruszki, Maksym zasnął głębokim snem.

– O, ty śpiochu! Pobudka! Wstawaj już!

Maksym otworzył oczy i spostrzegł, że leży w swym łóżeczku, a nad nim stoi mama (młoda i piękna) i patrzy na niego czule. Pobiegł do lustra i ujrzał w nim swą twarz dziecka. Ucałował i uściskał mamę, jakby od stu lat jej nie widział.

Nauczanie papieskie o Eucharystii

„Sacrum” Mszy świętej nie jest przeto „sakralizacją” czyli dodatkiem ludzkim do czynności Chrystusa w wieczerniku, jako że Ostatnia Wieczerza w Wielki Czwartek była obrzędem świętym, liturgią pierwotną i konstytutywną, w której Chrystus, gotowy umrzeć za nas, sam celebrował sakramentalnie tajemnicę swojej Męki i Zmartwychwstania, która jest sercem każdej Mszy świętej.

św. Jan Paweł II

27. Niedziela Zwykła – 3 października 2021

Refleksja

Obserwacja różnych przejawów zła i doświadczenie cierpienia zdają się jednak przeczyć prawdzie o nieustannej opiece Boga nad człowiekiem i światem. Dziś w ludzkich sercach zamiast postawy zaufania wobec Stwórcy często pojawia się lęk, strach i niepewność. […] Chrystusowe wezwanie Nie lękajcie się! Papież skierował najpierw do świata, który był wówczas dramatycznie podzielony na dwa bloki polityczno-militarne. […]

Jesteśmy dzisiaj świadkami cierpienia ludzi na całym świecie z powodu pandemii koronawirusa. Wielu chorych ostatnie chwile swojego życia przeżywało w bólu i opuszczeniu. Nie można zapomnieć o cierpieniu rodzin i przyjaciół, którzy stracili swoich bliskich. Dziś ludzkość zmaga się także z wieloma innymi tragediami. Głód, katastrofy naturalne, utrata dachu nad głową, przymusowa emigracja, handel ludźmi, nałogi i osamotnienie otwierają katalog ludzkich cierpień i tragedii. Każda z nich zdaje się już nawet nie pytać, ale wołać – gdzie jest Bóg?!

Odpowiedzią Boga na pytanie o sens cierpienia jest osoba Jezusa Chrystusa, który jako niewinny wziął dobrowolnie na siebie krzyż naszych grzechów, cierpiał, umarł, ale trzeciego dnia zmartwychwstał. W krzyżu Chrystusa – jak pisze do chorych św. Jan Paweł II – dokonało się nie tylko odkupienie przez cierpienie, ale także odkupione zostało samo cierpienie człowieka. Od Jezusa czerpiemy bowiem nadzieję, że możemy przejść przez doświadczenie cierpienia, zwłaszcza niezawinionego, gdyż na drugiej stronie naszego krzyża przybity jest On. Tylko osobiste spotkanie z Jezusem, przeżyte we wspólnocie wierzących, może dać nam pokój w najtrudniejszych sytuacjach życiowych. Dlatego tak ważna jest Eucharystia i adoracja Najświętszego Sakramentu. Wtedy padając na kolana, niczym Jezus w Ogrójcu, szukamy siły by powstać i podjąć nasz osobisty krzyż.

Nie zrozumiemy do końca dlaczego cierpi człowiek. Wobec cierpienia możemy się albo zbuntować, albo zaufać Bogu, otwierając się na duchową siłę do przejścia trudnego doświadczenia. Tylko bowiem w perspektywie życia wiecznego i tajemnicy zmartwychwstania, o których współczesny człowiek jakby zapomniał, lęk przed chorobą lub śmiercią ustępuje miejsca prawdziwej i najgłębszej nadziei. W ten sposób cierpienie przestaje przesłaniać nam Boga, ale staje się znakiem Jego szczególnej obecności i wezwaniem do naśladowania Chrystusa.

Fragment List pasterski Episkopatu Polski zapowiadający obchody XXI Dnia Papieskiego

Złota myśl tygodnia

Modlitwa uwielbienia przynosi więcej radości i mocy, niż modlitwa błagalna.

bł. kardynał Stefan Wyszyński

Na wesoło

Sierżant zebrał kompanię wojskową.

– Kto chce pojechać na wykopki ziemniaków do siostry generalnej?

Zgłosiło się dwóch.

Sierżant skomentował:

– Świetnie. Dwóch pojedzie autem, a reszta pójdzie piechotą.


Wikariusz na katechezie pyta dzieci:

– Ile mamy przykazań Bożych?

– Dziesięć – odpowiadają dzieci.

– A ile kościelnych?

– Dwóch. Pan Leon i pan Norbert.

Patron tygodnia – Święty Brunon Kartuz – 6 października

Brunon urodził się w Kolonii około 1030 r. Pochodził ze znakomitej rodziny. Po ukończeniu szkół na miejscu udał się do Reims, gdzie była głośna szkoła katedralna. Następnie udał się do Tours, gdzie za nauczyciela miał słynnego wówczas Berengariusza. W roku 1048 powrócił do Kolonii, gdzie został kanonikiem przy kościele św. Kuniberta. Ok. roku 1055 przyjął święcenia kapłańskie. W rok potem powołał go do siebie biskup Reims, Manasses I, by prowadził mu szkołę katedralną. Pozostał tu 20 lat (1056-1075). Z jego szkoły wyszło wielu wybitnych mężów owych czasów. W roku 1075 arcybiskup Reims mianował Brunona swoim kanclerzem. Kiedy Brunon wystąpił przeciw niemu z powodu symonii, stracił urząd, majątek i musiał opuścić miasto. Wrócił do Reims w 1080 r., gdzie zaproponowano mu biskupstwo; nie przyjął jednak tej godności.

Wkrótce z dwoma towarzyszami opuścił Reims i udał się do opactwa cystersów w Seche-Fontaine, by poddać się kierownictwu św. Roberta. Po pewnym jednak czasie opuścił wspomniany klasztor i w towarzystwie 8 uczniów udał się do Grenoble. Tam św. Hugo przyjął swojego mistrza z wielką radością i jako biskup oddał mu w posiadanie odległą od Grenoble o 24 kilometry pustelnię, zwaną Kartuzją. Tutaj w roku 1084 Bruno urządził sobie mieszkanie. Zbudowano również skromny kościółek. Konsekracji kościółka i poświęcenia klasztoru oraz uroczystego wprowadzenia do niego zakonników dokonał św. Hugo. Klasztor niebawem tak się rozrósł, że otrzymał nazwę „Wielkiej Kartuzji” (La Grande Chartreuse). Osada ta stała się kolebką nowego zakonu – kartuzów.

W 1090 r. Bruno został wezwany do Rzymu przez swojego dawnego ucznia – papieża bł. Urbana II – na doradcę. Bruno zabrał ze sobą kilku towarzyszy i z nimi zamieszkał przy kościele św. Cyriaka. W tym czasie na Rzym najechał antypapież i bł. Urban wraz z Brunonem musieli chronić się ucieczką pod opiekę króla Normanów, Rogera. Daremnie Bruno błagał papieża, by mu pozwolił wrócić do Francji. Papież zgodził się jedynie, by mnich założył nową kartuzję w Kalabrii. Król Roger chętnie ofiarował mu ustronne miejsce, zwane La Torre. Tu z pomocą arcybiskupa Reggio Calabria wystawiono nową kartuzję w roku 1092, która istnieje do dziś. W pobliskim San Stefano in Bosco Bruno stworzył jej filię. Tam zmarł 6 października 1101 r.

Jego śmiertelne szczątki pochowano w kościele opactwa. W roku 1513 znaleziono je jeszcze nienaruszone. Obecnie kości Brunona znajdują się w trumience wraz z relikwiami jego następcy. Jego kanonizacja nie odbyła się nigdy uroczyście. Na oddawanie św. Brunonowi kultu pozwolił Leon X w roku 1514. Grzegorz XV rozszerzył jego kult w 1623 r. na cały Kościół. Św. Brunon jest patronem kartuzów.

Opowiadanie

Cud

– Wierzysz w cuda?

– Tak.

– Naprawdę? A czy widziałeś jakiś cud?

– Cud? Oczywiście.

– Jaki?

– Ciebie.

– Mnie? Czyżbym był cudem?

– Tak.

– Nie rozumiem?

– Oddychasz. Masz delikatną i ciepłą skórę. Twoje serce bije. Widzisz. Słyszysz. Biegasz. Jesz. Śpiewasz. Myślisz. Śmiejesz się. Kochasz. Płaczesz…

– Czy tak?… I to jest właśnie cud?

Tak. To jest właśnie cud.

Nauczanie papieskie o Eucharystii

Właśnie z tym, co istotne i niezmienne w liturgii eucharystycznej, łączy się najściślej ów charakter „Sacrum”, czyli czynności świętej: świętej dlatego, że w niej stale obecny jest i działa Chrystus, Święty Boga, Namaszczony Duchem Świętym, Poświęcony przez Ojca, aby oddał dobrowolnie i odzyskał swoje życie, Arcykapłan Nowego Przymierza. To on właśnie, reprezentowany przez celebransa, wchodzi do Sanktuarium i głosi swoją Ewangelię. On jest „ofiarującym i ofiarowanym, konsekrującym i konsekrowanym”.

26 Niedziela Zwykła – 26 września 2021

Refleksja

W Encyklice Fratelli tutti wyraziłem troskę i pragnienie, które wciąż zajmują ważne miejsce w moim sercu: „Po zakończeniu kryzysu zdrowotnego najgorszą reakcją byłoby popadnięcie jeszcze bardziej w gorączkę konsumpcjonizmu i w nowe formy postaw samozachowawczego egoizmu. Daj Boże, aby w końcu nie było już innych», a tylko «my»” (n. 35).

Perspektywa ta jest obecna w samym stwórczym planie Boga. On stworzył nas jako mężczyznę i kobietę, istoty różne i uzupełniające się, abyśmy razem tworzyli «my», które miało stale rosnąć wraz pomnażaniem się pokoleń. Bóg stworzył nas na swój obraz, na obraz swego Jednego i Trójjedynego istnienia, komunii w różnorodności.

Historia zbawienia dostrzega zatem pewne my na początku i pewne my na końcu, a w jej centrum znajduje się tajemnica Chrystusa, który umarł i zmartwychwstał, „aby wszyscy stanowili jedno”. Obecny czas pokazuje nam jednak, że «my», którego pragnie Bóg, jest rozbite i rozdrobnione, zranione i zniekształcone. A okazuje się to szczególnie w momentach poważniejszych kryzysów, tak, jak obecnie w przypadku pandemii. Zamknięte i agresywne nacjonalizmy oraz radykalny indywidualizm rozbijają czy też dzielą nas, zarówno w świecie, jak i w obrębie Kościoła. A najwyższą cenę płacą ci, którzy najłatwiej mogą zostać innymi: cudzoziemcy, migranci, zmarginalizowani, ci, którzy mieszkają na peryferiach egzystencjalnych.

W rzeczywistości wszyscy znajdujemy się w tej samej łodzi i jesteśmy wezwani do zaangażowania się, żeby nie było już więcej murów, które nas oddzielają, aby nie było więcej innych, ale tylko jedno my, tak wielkie, jak cała ludzkość. Dlatego też korzystam z okazji jaką stanowi ten Dzień, by zwrócić się z podwójnym apelem o wspólne podążanie ku coraz większemu my, a zwracam się przede wszystkim do wiernych katolików, a następnie do wszystkich mężczyzn i kobiet świata.

Fragmenty Orędzia Papieża Franciszka na Światowy Dzień Migranta i Uchodźcy

Złota myśl tygodnia

Największą mądrością jest umieć jednoczyć, nie rozbijać.

Kardynał Stefan Wyszyński

Na wesoło

Do bram nieba puka nowa duszyczka. Święty Piotr pyta:

  • Co dobrego uczyniłaś na ziemi?
  • Raz dałam dziesięć złotych nieszczęśliwej kobiecie, a kiedy indziej pięć złotych głodnemu dziecku.
  • I cóż my z nią zrobimy? – mówi święty Piotr do Archanioła.
  • Oddajmy jej te piętnaście zł i niech idzie do diabła!

Na pustyni wyczerpany człowiek wdrapał się na wielką wydmę. Na dole oaza, więc już całkiem bez sił zsuwa się w dół. Nagle patrzy, a na dole siedzi lew i się oblizuje na jego widok.

  • Panie Boże, wzbudź w tym lwie jakieś chrześcijańskie odruchy – woła wędrowiec!

Na to lew: – Pobłogosław ten posiłek…

Patron tygodnia – Święci Grzegorz Oświeciciel – 30 września

Grzegorz Oświeciciel był synem księcia Armenii, Anaga, którego zamordowano wraz z całą rodziną. Ocalał tylko dwuletni Grzegorz – dzięki przytomności swojej mamki, która zdążyła z nim w porę uciec do Cezarei Kapadockiej. Pobożna niewiasta postarała się, by dziecko otrzymało chrzest i zostało wychowane w wierze chrześcijańskiej. Dla zachowania rodu zmuszono Grzegorza, by się ożenił. Święty ojciec miał także dwóch świętych synów: św. Aristagesa i św. Wertanesa. Małżonka niebawem wraz z młodszym synem poświęciła się na służbę Bogu. Grzegorz zaś powrócił do Armenii. Rozpoczęło się tam jednak wielkie prześladowanie chrześcijan. Ofiarą jego padł także Grzegorz. Został wrzucony do lochu, gdzie miał przebywać 13 lat. W więzieniu dał się poznać jako mąż Boży. Dlatego kiedy władca Armenii zachorował na tajemniczą chorobę, wezwano Grzegorza. Ten uleczył króla, który z wdzięczności nie tylko wypuścił go na wolność, ale sam przyjął chrzest i zaprowadził chrześcijaństwo na nowo. Grzegorz czynnie w tym dopomagał, gdyż Armenia była jeszcze wówczas w większości pogańska. Dla skuteczniejszej akcji przyjął święcenia kapłańskie. Dzięki poparciu króla został również wyświęcony na biskupa. Zorganizował hierarchię kościelną, ustanowił biskupstwa. Pod koniec życia miał odwiedzić Konstantynopol i Rzym i postarać się o przywileje dla Kościoła w Armenii. Słusznie więc kraj ten czci Grzegorza jako Oświeciciela i swojego ojca.

Kult św. Grzegorza Oświeciciela w Armenii jest bardzo żywy. Liturgia ormiańska obchodzi jego wspomnienie trzy razy w roku. W każdej Mszy świętej wspomina jego imię. W posiadaniu patriarchy ormiańskiego jest pilnie strzeżona relikwia ramienia Świętego. Na Zachodzie Święty ten jest nieznany. Tylko we włoskim Nardò i w Neapolu jego doroczna pamiątka jest połączona z ludowymi festiwalami.

Opowiadanie

Wystarczająco

Pewien region nawiedziła wielka susza. Trawa bardzo szybko zżółkła, a potem całkowicie zwiędła. Mnóstwo krzewów i drzew zupełnie opadło z sił. Mimo tego strasznego nieszczęścia nie spadła z nieba ani jedna kropla deszczu, a o poranku nie wydobywała się z ziemi nawet ożywiająca ją rosa.

Wiele małych i wielkich zwierząt umierało z pragnienia. Tylko te najsilniejsze zdobyły się na odwagę, aby uciec z pustyni, która uśmiercała wszystko po kolei.

Z każdym dniem susza była coraz bardziej potworna.

Nawet stare, potężne drzewa, których korzenie wrastały głęboko w ziemię, potraciły liście. Wszystkie źródła i zdroje kompletnie wyschły. Rzeki i strumyki przestały płynąć.

Tylko jednemu kwiatkowi udało się przeżyć, a to dlatego, że rósł blisko malutkiego źródełka, z którego wypływało jeszcze kilka kropli wody. Ale i to źródełko, widząc naokoło to co się dzieje, było bardzo smutne: «Wszystko jest tak suche i spragnione, że będzie musiało niechybnie umrzeć. Jak mogę temu zapobiec? Jaki sens ma tych kilka kropli wody, które ze mnie wypływa?».

Blisko źródełka stało stare, wielkie drzewo. Usłyszało ten lament i zanim zupełnie oddało ducha, zdążyło jeszcze wyszeptać: «Nikt nie oczekuje od ciebie tego, abyś użyźniało całą pustynię. Twoim zadaniem jest trzymać przy życiu ten kwiatek. Tylko to i nic więcej».

Każdy z nas jest odpowiedzialny za jakiś kwiatek. Kiedy jednak zaczynamy uskarżać się na wszystko, zapominamy natychmiast o naszej powinności i popadamy jedynie w smutek.

Nauczanie papieskie o Eucharystii

W tym Sakramencie chleba i wina, pokarmu i napoju, wszystko, co ludzkie, dostępuje szczególnego przemienienia i wyniesienia. Kult eucharystyczny nie tyle jest kultem niedostępnej transcendencji, ile kultem Boskiej kondescendencji i miłościwej, odkupieńczej przemiany świata w sercu człowieka.

św. Jan Paweł II

24 Niedziela Zwykła – 12 września 2021 r.

Refleksja

Prymas Polski Stefan Kardynała Wyszyński w 1967 roku w liście pasterskim na Wielki Post ogłosił program Społecznej Krucjaty Miłości. Jest to program odnowy życia codziennego, to zaproszenie do oddziaływania miłością w rodzinie, w domu, w pracy, wśród przyjaciół, na wakacjach, wszędzie. Tak, aby zacząć przemieniać świat od siebie, od najbliższego otoczenia. Prymas mówił, że „Czas to miłość!(…) Całe nasze życie tyle jest warte, ile jest w nim miłości”. Pozostaje nam tylko zacząć już dziś żyć tym programem.

ABC Społecznej Krucjaty Miłości

1. Szanuj każdego człowieka, bo Chrystus w nim żyje. Bądź wrażliwy na drugiego człowieka, twojego brata (siostrę).

2. Myśl dobrze o wszystkich – nie myśl źle o nikim. Staraj się nawet w najgorszym znaleźć coś dobrego.

3. Mów zawsze życzliwie o drugich – nie mów źle o bliźnich. Napraw krzywdę wyrządzoną słowem. Nie czyń rozdźwięku między ludźmi.

4. Rozmawiaj z każdym językiem miłości. Nie podnoś głosu. Nie przeklinaj. Nie rób przykrości. Nie wyciskaj łez. Uspokajaj i okazuj dobroć.

5. Przebaczaj wszystko wszystkim. Nie chowaj w sercu urazy. Zawsze pierwszy wyciągnij rękę do zgody.

6. Działaj zawsze na korzyść bliźniego. Czyń dobrze każdemu, jakbyś pragnął, aby tobie tak czyniono. Nie myśl o tym, co tobie jest kto winien, ale co Ty jesteś winien innym.

7. Czynnie współczuj w cierpieniu. Chętnie spiesz z pociechą, radą, pomocą, sercem.

8. Pracuj rzetelnie, bo z owoców twej pracy korzystają inni, jak Ty korzystasz z pracy drugich.

9. Włącz się w społeczną pomoc bliźnim. Otwórz się ku ubogim i chorym. Użyczaj ze swego. Staraj się dostrzec potrzebujących wokół siebie.

10. Módl się za wszystkich, nawet za nieprzyjaciół.

Złota myśl tygodnia

Pokój światowy zaczyna się od pokoju naszego serca.

Kardynał Stefan Wyszyński

Na wesoło

Kiedy czyta się „Zapiski więzienne” kard. Stefana Wyszyńskiego, uderza to, jak bardzo ich autor był wymagający wobec siebie. Widać jednak i drugą, bardziej łobuzerską, stronę jego osobowości. W końcu nie bez powodu w liście do Stanisławy, swojej siostry, umieścił wiadomość dla drugiej z nich: „Jankę pociesz – powiedz, że w naszej rodzinie już był jeden Stefan, z którym było wiele kłopotu”.

Ciepły aspekt osobowości prymasa Wyszyńskiego zachował się w dowcipie krążącym na KUL. Naprzeciwko wejścia do stołówki w gmachu głównym postawiono tam pomnik przedstawiający słynne homagium, podczas którego Jan Paweł II nie pozwolił przed sobą klęknąć kardynałowi. Studenci stwierdzili, że tak naprawdę to moment, w którym prymas powstrzymuje papieża przed wejściem do jadłodajni. I szepcze ostrzegawczo na ucho: „Karol, nie idź tam! Dziś znów mielone!”.

Nasz Patron – Kardynał Stefan Wyszyński

Stefan Wyszyński urodził się 3 sierpnia 1901 r. w Zuzeli nad Bugiem, na pograniczu Mazowsza i Podlasia. Od 1920 r. kształcił się w Wyższym Seminarium Duchownym we Włocławku. 3 sierpnia 1924 r. z rąk bp Wojciecha Owczarka przyjął święcenia kapłańskie. W latach 1925 – 1929 kontynuował naukę na Wydziale Prawa Kanonicznego, a także Wydziale Prawa i Nauk Społeczno – Ekonomicznych KUL. W 1929 r. uzyskał doktorat na podstawie rozprawy Prawa rodziny, Kościoła i państwa do szkoły. Rok później został profesorem prawa kanonicznego i socjologii w Wyższym Seminarium Duchownym we Włocławku. Działał też w redakacji „Ateneum Kapłańskiego” (od 1932 r. pełnił funkcję redaktora naczelnego), a także na Uniwersytecie Robotniczym i w sodalicji mariańskiej.

Po kampanii wrześniowej musiał ukrywać się przed gestapo (przed wojną w swoich publikacjach zdecydowanie przeciwstawiał się nazizmowi). Podczas Powstania Warszawskiego był kapelanem zgrupowania AK „Kampinos”. Po zakończeniu wojny powrócił do Włocławka, gdzie zaangażował się w prace nad ponownym otwarciem seminarium. Jeszcze w 1945 r. został jego rektorem, a także redaktorem czasopisma „Ład Boży”. W 1946 r. papież Pius XII mianował go biskupem ordynariuszem diecezji lubelskiej. Sakrę biskupią przyjął na Jasnej Górze 12 maja 1946 r., z rąk prymasa Augusta Hlonda. Jako dewizę przyjął hasło Soli Deo (Jedynemu Bogu). Dwa lata później, po śmierci kardynała Hlonda, został podniesiony do godności arcybiskupa metropolity warszawsko – gnieźnieńskiego, prymasa Polski, a 12 stycznia 1953 r. otrzymał kapelusz kardynalski (którego nie mógł odebrać osobiście, gdyż władze komunistyczne odmówiły mu wydania paszportu).

14 lutego 1950 r. prymas Wyszyński, jako głowa polskiego Kościoła zawarł porozumienie z władzami PRL. W zamian za potępienie wciąż walczących oddziałów partyzanckich oraz uznanie nowej granicy zachodniej uzyskał zgodę na naukę religii w szkołach i działalność KUL. Ugoda trwała krótko. Już 25 września 1953 r. prymas został aresztowany. Do jesieni 1956 r. przebywał w kolejnych miejscach odosobnienia: Rywałdzie Królewskim (do 12 października 1953 r.), Stoczku Warmińskim (do 6 października 1954 r.), Prudniku Śląskim (do 26 października 1955 r.) oraz Komańczy (do 28 października 1956 r.). Podczas pobytu prymasa w Komańczy powstał tekst Jasnogórskich Ślubów Narodu Polskiego, pomyślanych jako odnowienie ślubów lwowskich Jana Kazimierza z czasów Potopu szwedzkiego. Ponieważ kardynał Wyszyński wciąż był więziony, tekst ślubów odczytał bp Michał Klepacz 26 sierpnia 1956 r., w obecności blisko miliona pielgrzymów, przybyłych na Jasną Górę.

Po odzyskaniu wolności prymas, w latach 1957 – 1966 prowadził Wielką Nowennę, która miała przygotować naród na obchody Tysiąclecia Chrztu Polski. Nowenna zakończyła się 3 maja 1966 r. Aktem Oddania Narodu Matce Bożej za wolność Kościoła w Polsce i na świecie. Kardynał Wyszyński był też jednym z inicjatorów słynnego orędzia biskupów polskich i biskupów niemieckich, co spotkało się z ostrą reakcją władz komunistycznych.

Pozostawał aktywnym uczestnikiem obrad Soboru Watykańskiego II, podczas którego złożył na ręce papieża Pawła VI memoriał Episkopatu Polski w sprawie ogłoszenia Maryi Matką Kościoła. Prośba ta została spełniona 21 listopada 1964 r.

Wobec napiętej sytuacji polityczno – społecznej w naszym kraju prymas Wyszyński podejmował starania mające na celu łagodzenie konfliktów na linii rząd – opozycja. W latach 1980 – 1981 pełnił rolę pośrednika w negocjacjach pomiędzy władzą, a „Solidarnością”.

Prymas Polski Stefan kardynał Wyszyński zmarł 28 maja 1981 r. w Warszawie, w uroczystość Wniebowstąpienia Pańskiego. Miał 80 lat, z których 57 przeżył jako kapłan. Trumna z jego ciałem spoczęła w podziemiach katedry św. Jana w Warszawie, a pogrzeb stał się wielką manifestacją narodową.

Opowiadanie

Na początku czerwca 1981 roku, niedługo po śmierci kardynała Stefana Wyszyńskiego Maria Okońska i Krystyna Szajer z Instytutu Prymasowskiego pojechały do Rzymu. Zostały zaproszone na obiad z Janem Pawłem II.

– Słyszałyście naszą rozmowę? – zapytał papież. Ojciec Święty pytał o rozmowę telefoniczną, którą odbył z Prymasem w niedzielę, 24 maja. Papież przebywał wtedy w Poliklinice Gemelli po zamachu na Placu Św. Piotra. Prymas powalony chorobą gasł w swoim domu na Miodowej.

– Tak.

– No to słyszałyście, co mówił prymas, ale nie słyszałyście, co ja mówiłem. Właściwie powtarzałem jedną rzecz. Wolno, tak żeby na pewno do niego dotarło: „Całuję twoje ręce, całuję twoje najdroższe dłonie”. Już od Wielkiej Nocy czułem, jak ten mocarz odchodzi. A wiesz dlaczego mówi się, że to był prymas tysiąclecia? – zapytał Marię Okońską, najbliższą współpracowniczkę Prymasa i jego duchową córkę.

– Chyba dlatego, że rządził w tysiąclecie od chrztu Polski.

Jan Paweł II pokręcił przecząco głową.

– To dlatego, że taki Prymas zdarza się raz na tysiąc lat.

– Ojciec Święty bardzo go kochał – Maria Okońska pomyślała, że to dobry moment, aby poruszyć temat, który bardzo ją nurtował.

– Tak, masz rację.

– A czy myślisz, Ojcze, że on był święty?

– Tak.

– A nie mógłbyś go beatyfikować i kanonizować bez procesu? – szybko przeszła do meritum.

– Marysiu, mam takie prawo, ale z niego nie skorzystam.

– A można wiedzieć dlaczego?

– Bo by nas posądzili o nepotyzm.

– Co to takiego?

– Cóż, mniej ładnie nazywa się to kumoterstwem. Więc tego nie zrobię.

Fragment książki „Ojciec wolnych ludzi” autorstwa Pawła Zuchniewicza

Słowa Papieża o Kardynale Stefanie Wyszyńskim

Czcigodny i umiłowany księże Prymasie! Pozwól, że powiem po prostu, co myślę. Nie byłoby na Stolicy Piotrowej tego papieża-Polaka, który dziś pełen bojaźni Bożej, ale i pełen ufności rozpoczyna nowy pontyfikat, gdyby nie było Twojej wiary, nie cofającej się przed więzieniem i cierpieniem, Twojej heroicznej nadziei, Twego zawierzenia bez reszty Matce Kościoła, gdyby nie było Jasnej Góry i tego całego okresu dziejów Kościoła w Ojczyźnie naszej, które związane są z Twoim biskupim i prymasowskim posługiwaniem.

(św. Jan Paweł II)

23. Niedziela Zwykła – 5 września 2021

Refleksja

W Ewangelii dzisiejszej słyszymy ważne słowa: Effatha – otwórz się oraz: Odwagi! Nie bójcie się, Ja jestem. Żeby móc świadczyć o Bogu i pomagać innym, trzeba otworzyć się na Bożą łaskę, która niezależnie od naszej kondycji fizycznej, życiowych przeciwności, cierpienia i przykrych doświadczeń może przynieść w nas i przez nas obfite owoce. Potrzebna też jest odwaga, dzięki której możemy pokonywać nasze słabości i lęki naszej codzienności.[…]

Prymas Tysiąclecia, Kardynał Stefan Wyszyński odznaczał się cnotą męstwa, która ujawniła się zwłaszcza wtedy, gdy – wobec nasilanych prześladowań Kościoła – wypowiedział władzom komunistycznym zdecydowane: „Non possumus”. 25 września 1953 r., po kazaniu w kościele św. Anny został aresztowany. Nie załamał się. W więzieniu powstały dwa największe dzieła: Jasnogórskie Śluby Narodu i Wielka Nowenna przed Tysiącleciem Chrztu Polski.

Kiedy przygotowujemy się do beatyfikacji warto postawić sobie pytanie – skąd czerpał do tego siły? Najpełniej dają na nie odpowiedź jego więzienne zapiski. Całkowicie zjednoczony z Bogiem, nieustannie z Niego czerpał, aby potem dawać innym. Ten zwykły człowiek otwarty na potrzeby innych, był niezwykły swoją wiarą, swoim zaufaniem Bogu i Matce Najświętszej. Był niezwykły swą miłością przebaczającą każdemu, nawet tym, którzy go uwięzili. Mimo doznanych krzywd – jak sam mówił – nie miał wrogów. Z jednej strony prymas bolał, że nie może wypełniać swojej biskupiej posługi, nie może brać czynnego udziału w życiu Kościoła i domagał się swoich praw, z drugiej zaś stwierdza, że przeżywa te trzy lata, jako szczególny dar Boga, który przygotowuje go na późniejszą trudną służbę Kościołowi i Polsce. Ta głęboka wiara w Opatrzność była źródłem jego zaufania człowiekowi. Miał świadomość mocy Bożej w sobie. Mówił: Udzielasz jej nieustannie, gdy idziemy z krzyżem, choć nieraz czujemy się tacy samotni. Ale, gdy zamknę oczy, gdy wsłucham się w poruszenie duszy, czuję Ciebie (…). Wystarczy się zwrócić choć na chwilę ku Tobie, by odnaleźć Ciebie w sobie. Fragmenty Listu Polskich Biskupów na beatyfikację Kard. Wyszyńskiego i Matki Czackiej

Złota myśl tygodnia

Prawdziwa odwaga polega na tym, by żyć i cierpieć za to, w co wierzysz.

Christopher Paolini

Na wesoło

Pan młody skarży się przed ołtarzem pani młodej:

– Kochanie, obrączka mnie uwiera.

– I dobrze, od tego jest.

W pewnym kościele na czas ślubu zakrywa się obraz wiszący nad ołtarzem. Dlaczego? Ponieważ namalowany jest pod nim wielki napis: „Boże przebacz im, bo nie wiedzą co czynią”.

Patron tygodnia – bł. Alan de la Roche – 2 września

Alan urodził się w Bretanii (we Francji) w 1428 roku. Jako młodzieniec wstąpił do dominikanów w Dinan (Saint Malo). W roku 1459 przełożeni wysłali go na studia filozoficzne i teologiczne do Paryża. Po święceniach kapłańskich wykładał w kolegiach zakonnych w Douai (1464-1465), w Gand (1468-1470) i w Rostocku (1473).

Odegrał pewną rolę w reformie swojego zakonu. Najwięcej jednak wsławił się rozpowszechnianiem różańca. Jemu to właśnie różaniec zawdzięcza swój wygląd: Alan zaproponował podział na 15 dziesiątek, które razem tworzą 150 pozdrowień anielskich i 15 tajemnic do rozważania. Tak ułożony różaniec zakonnik nazwał Psałterzem Maryi. Był żarliwym propagatorem tej modlitwy. Dla nadania trwałości dziełu założył bractwo Różańca świętego w Douai w roku 1470. Za nim poszły dalsze. Według przekazów Matka Boża przekazała bł. Alanowi piętnaście obietnic przeznaczonych dla osób, które będą wiernie odmawiać różaniec.

Alan zostawił także nieco pism z dziedziny teologii i mistyki. Sam żył bardzo intensywnym życiem wewnętrznym. Jak wyznał, miał szczęście kontaktować się ze świętym Dominikiem (+ 1221) i od niego otrzymać rozmaite wskazówki. Zmarł w pełni sił w wieku 48 lat, 8 września 1476 roku. Nie był wprawdzie nigdy oficjalnie wyniesiony do chwały ołtarzy, ale dotąd odbiera ją w niektórych okolicach. Bibliotheca Sanctorum, wydana przez Instytut Papieski w Rzymie, również nadaje mu ten tytuł.

Opowiadanie

Jajko

Pewna niezbyt zamożna kobieta znalazła jajko. Niesłychanie szczęśliwa zawołała swego męża oraz dzieci i powiedziała: Skończyły się wszystkie nasze zmartwienia. Popatrzcie: znalazłam jajko! Nie zjemy go, lecz zaniesiemy je do sąsiada, który ma kwokę. Kwoka wysiedzi nam kurczaka, który wyrośnie na dużą kurę. My oczywiście nie zjemy kury lecz będziemy ją karmić aby znosiła nam wiele jaj z których będziemy mieli wiele innych kur a te zniosą nam dużo kolejnych jajek. W ten sposób będziemy mieli dużo kur i dużo jajek. Nie zjemy ani kur, ani jaj, lecz sprzedamy je i kupimy jałówkę. Wyhodujemy ją i będziemy mieli krowę. Krowa da nam cielęta, aż w końcu będziemy mieli spore stado. Sprzedamy je i kupimy kawałek ziemi, potem sprzedamy i kupimy – kupimy i sprzedamy… Mówiąc to z wielkim przejęciem kobieta żywo gestykulowała. Jajko wypadło jej z ręki i rozbiło się na ziemi.

Nasze rozmowy często przypominają gadaninę tej kobiety: „Zrobię… Powiem… Załatwię…” Mijają dni i lata a my nie robimy absolutnie nic z tego co obiecywaliśmy.

Nauczanie papieskie o Eucharystii

Kult eucharystyczny jest wyrazem tej miłości, która stanowi najistotniejszą właściwość powołania chrześcijańskiego. Kult ten równocześnie wypływa z miłości i służy miłości, do której jesteśmy powołani w Jezusie Chrystusie. Żywym owocem tego kultu jest doskonałość owego obrazu Boga, jaki w sobie nosimy – obrazu odpowiadającego temu, jaki ukazał nam Chrystus. Stając się w ten sposób czcicielami Ojca „w Duchu i w prawdzie”, dojrzewamy do coraz pełniejszej jedności z Chrystusem, coraz bardziej jesteśmy z Nim zjednoczeni i – jeśli wolno użyć tego również słowa – coraz bardziej jesteśmy z Nim solidarni.

(św. Jan Paweł II)

22. Niedziela Zwykła – 29 sierpnia 2021

Refleksja

Czytamy czasopisma, poznając fakty, prawdy i literaturę. Jednakże nie zsamego czytania nasza mądrość wypływa: aby zrozumieć to, co czytamy, musimy przeprowadzić analizę tekstu, popracować wyobraźnią, wczuć się i wsłuchać w tekst, aby pojąć to, co litery przed nami sygnalizują.

Jeśli zatem tekst sprawia nam trudność, to czytamy go kilkakrotnie, aby pojąć, zrozumieć i wyciągnąć z niego esencję, którą autor chciał nam przekazać. W podobny sposób powinniśmy traktować teksty Starego i Nowego Testamentu, przez które co niedzielę mówi do nas, a jednocześnie nas poucza sam Bóg.

A dzisiaj nad wyraz dobitnie Bóg mówi o Prawie, o nakazach, bowiem: „Nic nie dodacie do tego, co ja wam nakazuję, i nic z tego nie odejmiecie, zachowując nakazy Pana, Boga waszego, które na was nakładam. Strzeżcie ich i wypełniajcie je, bo one są waszą mądrością i umiejętnością w oczach narodów, które usłyszawszy o tych prawach powiedzą: Z pewnością ten wielki naród to lud mądry i rozumny”. Przecież jesteśmy łasi na komplementy, na pochwały, więc słowa o naszej mądrości winny nas radować.

Jednak w dalszej części dzisiejszego pouczenia otrzymujemy przestrogę, „Odrzućcie przeto wszystko, co nieczyste, oraz cały bezmiar zła, a przyjmijcie w duchu łagodności zaszczepione w was słowo, które ma moc zbawić dusze wasze. Wprowadzajcie zaś słowo w czyn, a nie bądźcie tylko słuchaczami oszukującymi samych siebie.” Czyli samo słuchanie to za mało, by zrozumieć; usłyszane słowa musimy przeanalizować i – co najważniejsze – wprowadzać w czyn.

Jest jednak Ktoś, kto nas uczy, jak to robić, jak wchodzić w kolejne etapy zrozumienia i czystości nie tylko tej cielesnej, ale głównie tej właściwej – duchowej. To nasz Pan Jezus Chrystus, który mówi do nas: „Słuchajcie Mnie, wszyscy, i zrozumiejcie! Nic nie wchodzi z zewnątrz w człowieka, co mogłoby uczynić go nieczystym; lecz co wychodzi z człowieka, to czyni człowieka nieczystym. Z wnętrza bowiem, z serca ludzkiego pochodzą złe myśli, nierząd, kradzieże, zabójstwa, cudzołóstwa, chciwość, przewrotność, podstęp, wyuzdanie, zazdrość, obelgi, pycha, głupota. Całe to zło z wnętrza pochodzi i czyni człowieka nieczystym”. Pozostaje tylko pytanie, jak to robić, aby żyć w zgodzie z naukami – ale to leży już tylko i wyłącznie w gestii naszego sumienia i zrozumienia Słowa Bożego.

Piotr Blachowski

Złota myśl tygodnia

Osoba pracująca powinna również mieć czas na odświeżenie się, przebywanie z rodziną, zabawę, czytanie, słuchanie muzyki, uprawianie sportu. Kiedy praca nie pozostawia miejsca na zdrowy wypoczynek, odpoczynek regenerujący, wówczas staje się niewolnictwem.

Papież Franciszek

Na wesoło

– Kiedy za ciebie wychodziłam, musiałam być ślepa i głucha – złości się żona.

– Widzisz kochanie z jakich przypadłości przy mnie wyzdrowiałaś – odrzekł filozoficznie mąż.


Ksiądz zgubił się w górach. Widząc bacę pyta którędy do Zakopanego.

– A za ile?

– Jak to baco za ile? Za „Bóg zapłać”.

– Za „Bóg zapłać” to niech was Bóg prowadzi.

Patron tygodnia – św. Wilhelm – 2 września

Wilhelm pochodził prawdopodobnie z Anglii. Był nadwornym kapelanem króla Kanuta Wielkiego. Kiedy Kanut opanował Anglię, Wilhelm wraz z nim udał się do Danii, by tam kontynuować dzieło chrystianizacji kraju. Zastał tam ogromne zacofanie i mocno ugruntowane pogaństwo. Postanowił więc tam osiąść, podejmując wysiłek misyjny. Dzięki rekomendacji Kanuta został biskupem w Roskilde. Pewnych informacji o Wilhelmie mamy niewiele, bo jego życiorysu nikt nie napisał, a jedyne źródło do poznania jego działalności, w partiach, które go dotyczą, nie wydaje się w pełni wiarogodne. Wilhelm znalazł się w trudnej sytuacji. Po śmierci króla Kanuta władzę objął Swen (nazywany też Widłobrodym), znany z wielu wystąpień przeciwko chrześcijanom. Doprowadził on m.in. do zamordowania wielu ludzi, nie zapewniając im należnego procesu. Wyrok wykonano w jednym z kościołów. Wilhelm, narażając się wtedy królowi, oświadczył, że kto przelewa krew w miejscu świętym, nie może przystępować do sakramentów, dopóki nie odbędzie publicznej pokuty. Król, otoczony przez uzbrojonych strażników, przyszedł do katedry biskupa Wilhelma. Nieuzbrojony biskup zagrodził mu wejście do kościoła. Gdy strażnicy króla wyciągnęli miecze, Wilhelm nadstawił głowę, gotowy poświęcić swe życie w obronie wiary. Ujrzawszy to, król poprosił o przebaczenie. Od tej pory Wilhelm został jego doradcą. Swen umarł jako pierwszy. Jego ciało pierwotnie złożono w Ringsted, następnie jednak przeniesiono do katedry w Roskilde. Wilhelm wyszedł naprzeciw pochodowi żałobnemu i ujrzawszy trumnę z ciałem króla, sam osunął się na ziemię i zmarł. Działo się to około roku 1075; dokładnej daty dziennej nie znamy. Duńskie martyrologium zachowało wzmiankę o Wilhelmie pod datą 2 września. Ciała Wilhelma i Swena pochowano w katedrze w Roskilde.

Opowiadanie

Dwa niebieskie kamyczki

Dwa kamyczki wielkości kasztanów leżały sobie na brzegu strumienia. Znajdowały się tam wśród tysiąca innych kamieni, wielkich i małych, ale jednak odróżniały się od innych. Były bowiem intensywnie niebieskie. Gdy pieścił je promień słońca, błyszczały jak dwa kawałki nieba, które spadły do wody. Wiedziały doskonale, że są najpiękniejszymi kamieniami w strumyku i od rana do wieczora przechwalały się tym. Patrzyły z politowaniem na inne kamienie, które były szare, białe, prążkowane, czerwonawe, nakrapiane.

– My jesteśmy synami nieba! – krzyczały, gdy jakiś zwykły kamień zbytnio zbliżał się do nich. – Zachowajcie odpowiednią odległość! W naszych żyłach płynie niebieska krew! Nie mamy z wami nic wspólnego!

Jednym słowem kamienie te były zarozumiałe i nieznośne. Mijały dni, a one zastanawiały się, czym zostaną, gdy je ktoś odkryje. – Z pewnością oprawią nas pięknie i włączą do sznura korali, razem z innymi cennymi kamieniami – myślały.

– Znajdziemy się na białym i cienkim palcu jakiejś wielkiej damy!

– W koronie królowej Holandii!

– W spince do krawata księcia Galles…

– Czeka nas wielkie życie…

– Luksusowe hotele, podróże morskie, bale, przyjęcia…

– Pojedziemy aż do Katmandu…

Pewnego pięknego poranka, gdy promienie słońca bawiły się pianą na większych kamieniach, ręka ludzka zanurzyła się w wodzie i wydobyła dwa niebieskie kamyczki.

– Wiwat! – zakrzyknęły równocześnie. – Ruszamy!

Zostały wrzucone do tekturowego pudełka razem z innymi kolorowymi kamieniami.

– Pozostaniemy tu krótko! – powiedziały, pewne swej bezdyskusyjnej piękności.

Trwało to jednak o wiele dłużej niż myślały. Dwa kamyczki były przerzucane tu i tam, często zmieniały pudełka, często ważyły je i obmacywały szorstkie ręce. Zostały wreszcie same w pudełku.

Potem jakaś ręka wzięła je i razem z innymi kamykami rzuciła nimi o mur, na strasznie lepki podkład cementowy.

– Ej, powoli! Jesteśmy cennymi kamykami! – krzyczały. Ale dwa uderzenia młotkiem spowodował, że zagłębiły się jeszcze bardziej w cemencie.

Płakały, błagały, groziły. Nie zdało się to na nic.

Dwa niebieskie kamyczki przygwożdżono do muru. Gorycz i rozczarowanie spowodowały, że nabrały fioletowych refleksów.

– Co za głupcy, osły, niekompetentni ludzie! Nie poznali się na naszej wartości – lamentowały.

Czas płynął wolno. Dwa niebieskie kamyczki były coraz bardziej zagniewane i myślały tylko o jednym: co zrobić, by uciec. Ale nie było łatwo wyrwać się ze szponów cementu, który był nieugięty i nieprzekupny. Dwa kamyczki nie zrażały się jednak. Zaprzyjaźniły się ze strużkami wody, która od czasu do czasu spływała po nich. Gdy był pewne lojalności wody, poprosiły ją o przysługę, na której tak bardzo im zależało.

– Przedostań się pod nas i oderwij nas od tego przeklętego muru!

Woda nie kazała sobie tego powtarzać dwa razy. Jej pasją było przenikać przez mury i bardzo to ją bawiło, gdy mogła poszerzać szczeliny i rozkruszać cement… Po kilku miesiącach kamyczki już poruszały się w swym cementowym zagłębieniu.

Wreszcie pewnej zimnej i wilgotnej nocy: bach, bach!, dwa kamyczki spadły na ziemię.

– Jesteśmy wolne! – krzyknęły radośnie.

Gdy znalazły się na posadzce, spojrzały na miejsce swego poprzedniego więzienia.

Och! Światło księżyca, które wchodziło przez wielkie okno, oświetlało wspaniałą mozaikę. Tysiące kolorowych i złoconych kamyczków tworzyło postać naszego Pana. Kamyki patrzyły urzeczone pięknem Jezusa. Ale oblicze… słodkie oblicze Pana miało w sobie coś dziwnego. Wydawało się, że jest twarzą niewidomego. Jego oczom brakowało źrenic.

– Och, nie!

Dwa niebieskie kamyki zrozumiały, że one były źrenicami Jezusa. Kto wie, jakie były piękne, jak błyszczały, jak były podziwiane.

Gorzko żałowały swej pochopnej decyzji. Ale teraz było już za późno!

Rano zakrystian nadepnął na dwa kamyki, a ponieważ w cieniu i w kurzu wszystkie kamyki są jednakowe, zmiótł je i wyrzucił do kubła na śmieci.

Nauczanie papieskie o Eucharystii

Kult eucharystyczny stanowi jak gdyby duszę całego życia chrześcijańskiego. Jeśli bowiem życie chrześcijańskie wyraża się w spełnianiu największego przykazania czyli w miłości Boga i bliźniego, to miłość ta znajduje swoje źródło właśnie w tym Sakramencie, który powszechnie bywa nazywany Sakramentem miłości.

(św. Jan Paweł II).

21. Niedziela Zwykła – 22 sierpnia 2021

Refleksja

Rozpaczliwe, a zarazem pełne nadziei słowa padły w dzisiejszej Ewangelii z ust św. Piotra: „Panie! do kogóż pójdziemy? Ty masz słowa życia wiecznego”. Św. Piotr nie wyobrażał sobie życia bez Chrystusa. Tylko w trwaniu przy Chrystusie widział sens dla swego życia.

Panie, do kogóż pójdziemy?„. Jest to pytanie powtarzane dzisiaj coraz częściej. Jedni zadają go w chwilach rozpaczy, zniechęcenia, inni – gdy są radośni, szczęśliwi. Jeśli wybiorą Chrystusa, umacniają się w wierze, oddaniu i zaufaniu wobec Niego. Pomimo bólu, samotności, czy porzucenia przez najbliższych.

Czego wymagał Pan Jezus od swoich uczniów, czego wymaga od nas? Mówiąc krótko, wierności, czystości serca, zdolności pokonywania przeszkód życiowych. Wierność małżeńska pryska przy byle jakich potknięciach, nie ma sił na wzajemne wybaczenie sobie jakichś upokorzeń, ambicje biorą górę nad rozsądkiem. W powiatowym sądzie odbywała się rozprawa rozwodowa. Na sali słychać było wzajemne krzykliwe oskarżenia. Ludzie kiwali głowami z politowaniem. Na rozprawę niepostrzeżenie przyszła także 12-letnia córka rozwodzących się małżonków. Wszystko słyszała i chyba tylko na jej twarzy malował się wstyd. Kiedy padały słowa wyroku, dziecko głośno krzyknęło: „A ja, do kogo pójdę?”. Podszedł do niej biedny, emerytowany kolejarz i powiedział: „Dziecko, ja cię przygarnę, będziemy razem..”. Sędzia, patrząc na to, co się dzieje, dopowiedziała: „W tym domu zabrakło jednego mebla – zabrakło klęcznika. Gdyby w tym domu choć jedno z rodziców klękało do modlitwy, to biedne dziecko miałoby dom!”.

Panie, do kogóż pójdę?” – zapytała kiedyś młoda dziewczyna. Miała dwadzieścia trzy lata. Przeżywając osobistą tragedię, załamała się. Była bliska odebrania sobie życia. Wszystko było już zaplanowane. Zwolniła się wcześniej z pracy, pożegnała się z matką, załatwiła kwestię mieszkania, kupiła odpowiednie tabletki, aby po ich przedawkowaniu spokojnie „zasnąć”. Po drodze wstąpiła do kościoła. Tu przecież spędziła wiele lat życia, korzystała z sakramentów świętych. Chciała widocznie przedstawić Bogu swój ból, swoją sytuację. Coś ciągnęło ją do konfesjonału. Nastąpiła wewnętrzna walka. W końcu poszła i wyspowiadała się. To ją uratowało. „Panie, do kogóż pójdziemy?„.

Ludzie coraz częściej odchodzą od Boga, od Mszy świętej i od modlitwy. Grozi nam nie tyle wrogość, ile obojętność wobec zasad religii. Czy Pierwsza Komunia Święta ma być ostatnią? Czy życie religijne ograniczy się do tradycji i zwyczajów? Do kogo więc będzie należało królestwo niebieskie? Do tych, którzy z przekonaniem opowiedzą się za Chrystusem.

ks. Leszek Smoliński

Złota myśl tygodnia

„Sądzimy, że nasze życie ma sens dlatego, że żyje ta lub inna osoba.

W rzeczywistości nie jest tak. Dlatego i tylko dlatego nasze ludzkie życie ma sens, że ziemia pewnego dnia stała się godna nosić człowieka! Jezusa Chrystusa! że żył taki człowiek jak Jezus. Gdyby nie żył Jezus, nasze życie nie miałoby sensu mimo wszystkich istot ludzkich, które znamy, czcimy i kochamy”.

Dietrich Bonhoefer

Na wesoło

Ksiądz stoi nad grobem zmarłej:

– Nie smućcie się dobrzy ludzie. Ona już z pewnością zaznała spokoju i razem z innymi aniołkami gra na harfie.

Odzywa się ktoś z tłumu:

– A gdzie tam na harfie, ona nawet na zwykłej fujarce grać nie umiała.


– Wyrzekasz się szatana? – pyta kapłan.

– Nie mogę, ojcze! Mam z nią dwójkę dzieci.

Patron tygodnia – św. Benicjusz – 23 sierpnia

Benicjusz urodził się 15 sierpnia 1233 r. we Florencji. Ukończywszy studia filozoficzne i lekarskie, wstąpił w 1254 r. do zakonu serwitów, gdzie pięć lat później otrzymał święcenia kapłańskie. W 1267 r. został generalnym przełożonym. Przyczynił się do wzmocnienia i rozszerzenia zakonu, a także jego utrzymania pomimo zakazu soboru lyońskiego (1274). Założył też żeńską gałąź zakonu – zgromadzenie sióstr serwitek. Wiele podróżował jako kaznodzieja i wizytator swego zakonu. Zjeździł Italię, był we Francji i Niemczech. W 1271 r. wysunięto jego kandydaturę na stolicę Piotrową. Zmarł 23 sierpnia 1285 r. w Todi (Umbria). Jego życie, pełne uczynków miłości okazywanej zwłaszcza biednym i chorym, znamy dobrze dzięki pismom Piotra z Todi, jego następcy na urzędzie generalskim. Mimo to beatyfikowano go dopiero w roku 1516, a kanonizowano w 1671 r.

Opowiadanie

Mądrość

Żył pewnego razu król, który całe życie spędził na prowadzeniu wojen i powiększaniu swojego królestwa. W wieku sześćdziesięciu lat zdał sobie sprawę, że niewiele do tej pory się dowiedział o sensie istnienia. Zwołał wszystkich swoich ministrów i doradców i rozkazał:

– Zabierzcie wszystkie pieniądze z moich skarbców i idźcie na cztery strony świata w poszukiwaniu ksiąg mądrości. Chciałbym w końcu poznać prawdziwą mądrość życia. Doradcy zabrali worki z pieniędzmi i tłumnie ruszyli we wszystkie strony świata. Powrócili po siedmiu latach, prowadząc czterdzieści wielbłądów, obładowanych wszelkiego rodzaju książkami, dużymi i małymi. Cała góra mądrych książek. Król, widząc je, wykrzyknął:

– Mam sześćdziesiąt siedem lat! Nigdy nie starczy mi czasu na przeczytanie tych wszystkich książek. Zróbcie mi streszczenie całości.

Zwołano najlepszych literatów świata: wzięli się do pracy i po siedmiu latach oddali doskonałe streszczenie całego tego skarbca mądrości. Ale tym streszczeniem wciąż można było obładować siedem wielbłądów.

– Skończyłem siedemdziesiąt cztery lata – powiedział król – Nie mam czasu, aby przeczytać to wszystko. Streszczajcie ponownie!

Zrobiono streszczenie streszczenia. Pod koniec kolejnych siedmiu lat mędrcy załadowali swoje dzieło na jednego wielbłąda.

– Przekroczyłem osiemdziesiątkę – rzekł król coraz słabiej. – Moje oczy są bardzo zmęczone. Nie mógłbym nigdy przeczytać tych książek. Streszczajcie dalej! Mędrcy znów siedem lat pracowali dzień i noc. W efekcie powstała jedna książka – zawierająca całą mądrość ziemi.

W tym momencie pospieszył do mędrców goniec:

– Szybko, zanieście książkę królowi. Umiera.

Król miał już osiemdziesiąt osiem lat i konał na swoim łożu.

Największy spośród mędrców zbliżył twarz do twarzy króla, który wymamrotał mu do ucha: – Proszę, ujmij mi w jednym zdaniu całą wiedzę, całą mądrość świata.

– Oto ona, panie: „Żyj chwilą obecną”.

Nauczanie papieskie o Eucharystii

Kościół i świat odczuwają wielką potrzebę kultu eucharystycznego. Jezus oczekuje nas w tym Sakramencie miłości. Nie żałujmy naszego czasu na spotkanie z Nim w adoracji, na kontemplację pełną wiary i gotowości wynagrodzenia wielkich win i występków świata.

(św. Jan Paweł II).

Uroczystość Wniebowzięcia NMP 15 sierpnia 2021 r.

Refleksja

Wszystko, co usłyszymy dzisiaj, napawa nadzieją nas, szeregowych członków Kościoła Chrystusowego, bowiem mając taką Matkę Kościoła i nas wszystkich, ufnie możemy spoglądać na naszą przyszłość i życie u boku Jezusa Chrystusa i Jego Matki.

Od wieków proroctwa i zapowiedzi poruszały kwestię Niewiasty, która „porodziła Syna – Mężczyznę, który wszystkie narody będzie pasł rózgą żelazną. I zostało porwane jej Dziecię do Boga i do Jego tronu. A Niewiasta zbiegła na pustynię, gdzie miejsce ma przygotowane przez Boga…” (Ap 12,5-6). Miejsce ma przygotowane przez Boga i obok Boga jako Matka i Rodzicielka Boga.

Święty Paweł w Liście do Koryntian stwierdza „jak w Adamie wszyscy umierają, tak też w Chrystusie wszyscy będą ożywieni, lecz każdy według własnej kolejności. Chrystus jako pierwszy, potem ci, co należą do Chrystusa, w czasie Jego przyjścia.” (1 Kor 15,22-23). Mówiąc o naszej przyszłości podkreśla, że ten, który narodził się z Maryi, pokonał śmierć dla nas wszystkich.

W Ewangelii świętego Łukasza Maryja przedstawiana jest jako wzór Matki, wzór posłuszeństwa. Przyjmując Słowo Pana, stała się naszą Orędowniczką, Wspomożycielką, a przede wszystkim Matką, do której możemy się uciekać z naszymi prośbami, problemami, utrapieniami. Przez Maryję możemy zawsze i wszędzie prosić o łaski płynące od Jezusa Chrystusa. Słowa, które Maryja wypowiada w rozmowie z Elżbietą, matką Jana Chrzciciela, powinny nam towarzyszyć w każdej chwili naszego życia: „Święte jest Jego imię – a swoje miłosierdzie na pokolenia i pokolenia [zachowuje] dla tych, co się Go boją. On przejawia moc ramienia swego, rozprasza [ludzi] pyszniących się zamysłami serc swoich. Strąca władców z tronu, a wywyższa pokornych. Głodnych nasyca dobrami, a bogatych z niczym odprawia.” (Łk 1,49-53).

Maryjo, Boża Rodzicielko, przez Twoje wstawiennictwo prosimy Pana naszego Jezusa Chrystusa o to, abyśmy – biorąc Ciebie za wzór – potrafili w każdym momencie okazywać nasze posłuszeństwo.

Złota myśl tygodnia

Powierzajcie się Jezusowi w Sakramencie i Maryi Wspomożycielce, a zobaczycie, co to są cuda.

Św. Jan Bosko.

Na wesoło

Mają kamienować cudzołożnice przychodzi Jezus i mówi:

– Kto jest bez winny niech pierwszy rzuci kamień.

Nagle leci kamień i trafia cudzołożnice w głowę. Jezus odwraca się i mówi:

– Mamo, ale ty mnie czasem denerwujesz.


Generał wchodzi na teren wojska i mówi:

– Słuchajcie żołnierze za pół godziny przyjeżdża matka Boska.

Wszyscy bardzo się zdziwili i zaczęli szybko sprzątać. Gdy upłynął zapowiadany czas wpada generał i mówi:

– Bosek, twoja matka przyjechała!

Patron tygodnia – Święci Alipiusz i Posydiusz, biskupi – 17 sierpnia

Święty Alipiusz

Alipiusz urodził się około roku 360. Zetknął się ze św. Augustynem z Hippony, gdy ten nauczał gramatyki w Tagaście. Był też jego uczniem w Kartaginie. Co więcej, razem ze św. Augustynem przystał do manichejczyków i razem z nim z wolna się od nich odsunął. Do katolicyzmu trafił – znów jak św. Augustyn – w Mediolanie. Przez jakiś czas przebywał w Cassiciacum, a na Wielkanoc 387 r. przyjął chrzest. Z Augustynem wrócił do Afryki i został mnichem w Tagaście. Odbył następnie pielgrzymkę do Ziemi Świętej, gdzie zetknął się ze św. Hieronimem. W roku 394 (lub 395) został biskupem Tagasty. Odznaczył się wówczas w zwalczaniu donatystów i pelagian. Zmarł prawdopodobnie około roku 430.

Święty Posydiusz

Posydiusz należał do grona mnichów, otaczających św. Augustyna. Przebywał u jego boku do około 400 r., kiedy to został biskupem Kalamy. Brał udział w walkach z donatyzmem i pelagianizmem. Uczestniczył w synodach kartagińskich z lat 403, 407, 410, 411 i 419. Był też obecny na synodzie w Milewe. W 410 r. w drodze do Rzymu odwiedził w Noli św. Paulina. Z jego korespondencji z Augustynem widać, ile przykrości sprawiali mu w czasie urzędowania donatyści. Gdy w 428 r. Wandalowie oblegli Kalamę, uszedł do Hippony. Wrócił potem do swego miasta, z którego w 437 r. wyrzucił go Genzeryk. Późne liturgiczne pomniki zdają się sugerować, że przeprawił się przez morze i zmarł w Neapolu, ale inne wskazują raczej na Apulię. Pozostawił po sobie Życie św. Augustyna oraz Spis dzieł św. Augustyna.

Opowiadanie

Ślady

Pewnej nocy miałem cudowny sen i muszę wam go opowiedzieć. We śnie zobaczyłem długą drogę; drogę, która z ziemi wznosiła się ku górze, by zginąć pośród chmur, kierując się ku niebu. Nie była to jednak droga wygodna. Co więcej pełna była przeszkód, usiana zardzewiałymi gwoździami, ostrymi i tnącymi kamieniami, kawałkami szkła. Ludzie wędrowali tą drogą boso. Gwoździe wbijały się w ciało, wielu miało zakrwawione stopy. Mimo tego nie rezygnowali, chcieli dojść do nieba. Każdy krok wywoływał cierpienie. Wędrówka była powolna i trudna. Potem w moim śnie ujrzałem Jezusa, który szedł naprzód. On również szedł boso. Szedł wolno, ale zdecydowanie. Ani razu nie zranił sobie stopy. Jezus szedł i szedł. Wreszcie dotarł do nieba i tam usiadł na wielkim, złocistym tronie. Spoglądał w dół, obserwując tych, którzy usiłowali wejść. Spojrzeniem i gestami zachęcał ich. Zaraz po Nim szła również Maryja, Jego Matka. Maryja szła jeszcze szybciej niż Jezus. Wiecie dlaczego? Stawiała swe stopy na śladach pozostawionych przez Jezusa. Szybko dotarła więc do Syna, który posadził Ją na wielkim fotelu, po swej prawej stronie. Maryja również zaczęła dodawać otuchy tym, którzy wspinali się i zachęcała ich, by szli po śladach, zostawionych przez Jezusa, tak jak sama to zrobiła. Ludzie rozsądni tak właśnie postępowali i szybko posuwali się ku niebu. Inni skarżyli się na rany, często zatrzymywali się, czasami rezygnowali zupełnie i upadali na brzegu drogi, zwyciężeni przez smutek.

Nauczanie papieskie o Eucharystii

Kult eucharystyczny stanowi jak gdyby duszę całego życia chrześcijańskiego. Jeśli bowiem życie chrześcijańskie wyraża się w spełnianiu największego przykazania czyli w miłości Boga i bliźniego, to miłość ta znajduje swoje źródło właśnie w tym Sakramencie, który powszechnie bywa nazywany Sakramentem miłości. Eucharystia tę miłość oznacza, a więc przypomina, uobecnia i urzeczywistnia zarazem. Ilekroć w niej świadomie uczestniczymy, otwiera się w naszej duszy rzeczywisty wymiar tej niezgłębionej miłości, w którym zawiera się wszystko, co Bóg uczynił dla nas ludzi i co stale czyni. (św. Jan Paweł II).





19. Niedziela Zwykła – 8 sierpnia 2021

Refleksja

Chleb – „owoc ziemi oraz pracy rąk ludzkich”- w naszym kręgu kulturowym traktowany był zawsze jako niezbędny warunek życia i przeżycia. Zdobywany „w pocie czoła”, kojarzył się zwykle raczej z ludzkim wysiłkiem niż z darem niebios. A jednak życie nauczyło nas, że modlitwa o „chleb nasz powszedni” ma swój głęboki sens: przypomina, że jesteśmy zależni od Boga i Jego łaskawości.

Doświadczyli tego Izraelici idący czterdzieści lat przez pustynię, a potem prorok Eliasz, który mocą pożywienia wskazanego przez anioła Pana „szedł czterdzieści dni i czterdzieści nocy, aż do Bożej góry Horeb”. Nie był to jeszcze chleb na życie wieczne. Wszyscy oni poumierali, ale doświadczyli rzeczy bardzo ważnej: że tych, których Bóg prowadzi, tych On sam w drodze żywi. Do osiągnięcia celów mieszczących się w ziemskim horyzoncie wystarczy manna z nieba, podpłomyk, dzban wody lub chleb nasz powszedni. Jednakże żaden z tych Bożych darów nie jest jeszcze pokarmem na „życie wieczne”.

Dopiero Mesjasz – Jezus Chrystus staje się „chlebem z nieba”. „Ja jestem chlebem żywym, który zstąpił z nieba. Jeśli kto spożywa ten chleb, będzie żył na wieki. Chlebem, który Ja dam, jest moje ciało za życie świata”- mówi Chrystus. Co to oznacza?

Już Ojcowie Kościoła zauważyli, że przyjmując normalne pożywienie sprawiamy, że powoli przekształca się ono w nasze ciało, staje się naszym ciałem. Gdy jednak przyjmujemy ciało Chrystusa, rzecz ma się odwrotnie: to my przekształcamy się albo lepiej – wtapiamy się w ciało Chrystusa, stajemy się do Niego podobni, stajemy się bardziej Chrystusowi.

Nie wolno nam zapominać o przestrodze Chrystusa: „Jeżeli nie będziecie spożywać ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie” (J 6,53). Chodzi tu oczywiście o nadprzyrodzony wymiar życia, o „życie wieczne” w łasce uświęcającej. Doświadczenie religijne wielu chrześcijan potwierdza, że gdy przez dłuższy czas zaniedbujemy przystępowanie do Komunii Świętej, to życie Boże faktycznie w nas zamiera: zaczyna się chrześcijańska wegetacja. Niby żyjemy, ale życie to nie przynosi zbawiennych owoców. Ogarnia nas zniechęcenie. Może więc i do nas zostało skierowane to wezwanie: „Wstań, jedz, bo przed tobą długa droga!”.

ks. Antoni Dunajski

Złota myśl tygodnia

„Patrzę na Jezusa w Jego Eucharystii. Czy Jego miłość obmyśliła coś jeszcze piękniejszego? Skoro jest Chlebem i my bądźmy chlebem. Skąpy jest ten, kto nie jest jak On. Dawajmy siebie samych”.

św. brat Albert Chmielowski:

Na wesoło

Młody kapłan, pierwsze dni posługi i pierwszy ślub. Gdy doszło do słów przysięgi małżeńskiej, kapłan przewiązał stułą siebie i pannę młodą, a zaniepokojony pan młody nieśmiało spytał:

– A co ja mam robić?

– Pan potrzyma mikrofon – zdecydowanie odpowiedział kapłan…


Ksiądz pociesza mężczyznę:

– To nic, że masz pryszcze, 20 dioptrii, krzywe zęby i garb. Bóg cię synu kocha.

Na to mężczyzna:

– Aż strach pomyśleć jakbym wyglądał, gdyby mnie nie kochał.

Patron tygodnia – św. Filomena – 10 sierpnia

Filomena przez ponad 150 lat należała do najbardziej czczonych świętych. W czasie wykopalisk prowadzonych w Katakumbach Pryscyli w Rzymie 25 maja 1802 r. odnaleziono grób z ceramiczną tabliczką, na której znajdowały się symbole strzały, palmy, lilii, bicza oraz napis Pax tecum, Filemena. Wyciągnięto wniosek, że w miejscu tym pochowana została męczennica nosząca imię Filomena. Proboszcz parafii w Mugnano w diecezji Nola w Kampanii przeniósł 10 sierpnia 1805 r. odnalezione szczątki do Mugnano, miasta położonego na wzgórzu niedaleko Neapolu. Temu wydarzeniu towarzyszyły liczne cuda. Od tego dnia zaczął rozwijać się silny kult Filomeny, który wkrótce rozprzestrzenił się po świecie i został powiązany z legendą o rzymskiej męczennicy. W latach 1824-1836 wstawiennictwu św. Filomeny przypisywano wiele nagłych uzdrowień. Papież Grzegorz XVI zaaprobował Mszę i oficjum ku czci Świętej. Również kolejni papieże pozytywnie odnosili się do kultu św. Filomeny. Dopiero w roku 1961 Kościół katolicki zniósł święto Filomeny.

Sama zaś legenda mówi, że ojciec Filomeny był greckim królem, który nawrócił się na chrześcijaństwo. Gdy w III wieku wybuchły prześladowania za Dioklecjana, król ze swoją córką udali się do Rzymu, by pertraktować z cesarzem. Władca, oczarowany pięknością dziewczyny, chciał pojąć ją za żonę. Filomena wyjaśniła mu jednak, że jest już poślubiona Chrystusowi. Rozzłoszczony odmową Dioklecjan rozkazał uwięzić młodą chrześcijankę i torturować ją, a na koniec z kotwicą przywiązaną do szyi wrzucić do Tybru, gdzie strzelano do niej z łuku. Ponieważ Filomena przeżyła, a co więcej nie odniosła żadnych ran, cesarz zarządził jej ścięcie, co miało nastąpić około 303 roku.

Została formalnie kanonizowana po długim i dojrzałym rozważeniu oraz po zbadanym i potwierdzonym uzdrowieniu Służebnicy Bożej Pauliny Jaricot (założycielki Krzewienia Wiary i Żywego Różańca) przez papieża Grzegorza XVI.

Do najbardziej oddanych czcicieli św. Filomeny należał św. Jan Maria Vianney, który wraz z Pauliną Jaricot przyczynił się do powstania tego szeroko rozpowszechnionego nabożeństwa do Filomeny, z którego słynęła Francja. Medaliki błogosławione przez Vianney’a wysyłane były do wszystkich regionów Francji i stawały się kanałami niezliczonych błogosławieństw nimi obdarowanych, a uzdrowienia wszelkiego rodzaju miały miejsce dzięki użyciu oleju, który płonął dniem i nocą przed figurą Filomeny w kościółku w Ars, gdzie teraz znajduje się kaplica Cudotwórczyni.

Opowiadanie

Magiczny dzban

Pewien król wezwał na dwór wszystkich swoich magów i powiedział im:

– Chciałbym być zawsze przykładem dla moich podwładnych. Pragnę być silnym i stanowczym, spokojnym i niewzruszonym względem zdarzeń losu. Czasami jestem smutny i przygnębiony z powodu jakiegoś nieszczęśliwego zdarzenia lub niefortunnej okoliczności. Kiedy indziej znów jakaś nagła radość lub wielki sukces wprawiają mnie w stan nieprawdopodobnego podniecenia. Nie podoba mi się to wszystko. Czuję się jak jakaś drżąca gałązka rozhuśtana morską falą. Zróbcie mi jakiś amulet, który mnie wyzwoli od tych wesołych i smutnych stanów duszy i zmian nastrojów.

Jeden po drugim, wszyscy magowie wycofywali się. Potrafili wykonywać różnego rodzaju amulety dla zwykłych ludzi, ale zadowolić króla nie było wcale tak łatwo. Poza tym poszukiwał on amuletu, który miał mieć niezwykle skomplikowane zastosowanie.

Król wybuchnął gniewem i był niepocieszony bezradnością swych magów, kiedy stanął przed nim pewien stary mędrzec, mówiąc:

– Wasza Wysokość, przyniosę ci jutro pewien pierścień, za każdym razem, jak tylko na niego spojrzysz, jeśli będziesz smutny – staniesz się wesoły, a jeśli będziesz zdenerwowany – uspokoisz się. Wystarczy jedynie, abyś przeczytał wyryte na nim zaklęte zdanie.

Następnego dnia stary mędrzec powrócił i w absolutnej ciszy, która była spowodowana niezwykłym zaciekawieniem wszystkich włożył królowi na rękę pierścień.

Król przypatrzył mu się uważnie i przeczytał wyryte na złotej obrączce zdanie: „Nawet to przeminie”.

Nauczanie papieskie o Eucharystii

Uświadomiliśmy sobie odwieczną prawdę, że tak, jak Kościół „sprawia Eucharystię”, tak „Eucharystia buduje” Kościół, która to prawda związana jest jak najściślej z tajemnicą Wielkiego Czwartku. Kościół został założony jako nowa społeczność Ludu Bożego w apostolskiej wspólnocie tych Dwunastu, którzy podczas Ostatniej Wieczerzy stali się uczestnikami Ciała i Krwi Pańskiej pod postaciami chleba i wina. Chrystus powiedział do nich: „bierzcie i jedzcie…”, „bierzcie i pijcie”, a oni spełniając Jego polecenie, weszli po raz pierwszy w tę sakramentalną komunię z Synem Bożym, która stanowi zadatek życia wiecznego. Od tego czasu i aż do skończenia wieków Kościół buduje się poprzez tę samą komunię z Synem Bożym, która jest zadatkiem wiekuistej Paschy. (św. Jan Paweł II).