Dnia 4 września 2003 r. w Abidżanie, stolicy Wybrzeża Kości Słoniowej w Afryce, zmarł o. Filip Mlac, mis­jonarz franciszkański. W trzecią rocznicę Jego o­dejścia po wieczną nag­rodę, przypominamy postać tego kapłana, który ponad dziesięć ostatnich lat swego krótkiego życia poświę­cił trudnej pracy misyj­nej.

O. Filip Adam Mac urodził się 3 grudnia 1962 r. w Jarosławiu (archidiecezja przemyska). Po ukończeniu Szkoły Podstawowej nr 5 w Jarosławiu, wstąpił do Niższego Seminarium Duchownego OO. Franciszkanów w Wieliczce. Po ukończeniu tej szkoły średniej i złożeniu egzaminu doj­rzałości, dnia 1 sierpnia 1981 r. został przyjęty do Zakonu Braci Mniejszych w Prowincji Matki Bożej Anielskiej. Roczny nowicjat, będący przygotowaniem do podjęcia życia zakonnego, odbył w Zakliczynie nad Dunajcem (diecezja tarnowska). Pierwsze śluby zakonne złożył w dniu 12 wrze­śnia 1982 r. Seminaryjne studia filozoficzno-teologiczne odbył na Instytucie Teologicznym Księży Misjonarzy w Krakowie. W Uroczystość Chrystusa Króla, 23 listopada r., złożył zakonne śluby wieczyste, natomiast 28 maja r. przyjął święcenia diakonatu. Święceń kapłańskich udzielił mu 4 czerwca 1988 r. biskup Marian Duś z Warszawy. Po święceniach został skierowany do pracy duszpasterskiej w przyklasztornej parafii w Krakowie- Azorach. Pracował w tej parafii przez dwa lata. W połowie września 1990 roku został przeniesiony do klasztoru na warszawskim Mokotowie. Jesienią 1991 r. o. Filip wyjechał do Paryża na bezpośrednie przygotowanie do pracy misyjnej. Przede wszystkim szlifował znajomość języka francuskiego. W styczniu 1993 r. odwiedził współbraci pracujących w Togo, a już w lutym znalazł się na Wybrzeżu Kości Słoniowej. Tam został wychowawcą i ojcem duchownym w seminarium. Następnie pracował w parafii w Abidżanie, gdzie po kilku latach nastąpiło spotkanie z „siostrą śmiercią”.

Z działalności na misjach warto przywołać kilka epizodów, które ukazują o. Filipa jako dobrego dusz­pasterza i współbrata. Jedno wydarzenie, związane ze spowiedzią, miało miejsce w czasie jego pobytu w Bombuaka w Togo. Z okazji jakiegoś święta zgromadziła się wielka rzesza ludzi. Wiele z tych osób – pielgrzymów, przybyłych z odległych stron nawet po kilku dniach wędrówki – chciało się wyspowiadać. Francuscy misjo­narze zadecydowali, że trzeba dać tym ludziom ogólne rozgrzeszenie zbiorowe. O. Filip stanął jednak na stano­wisku, że nie można ich tak potraktować i że będzie spowiadał indywidualnie. I rzeczywiście spowiadał ich przez cały dzień. I za to prawdziwie duszpasterskie podejście do spowiedzi i indywidualne traktowanie każdego człowieka był powszechnie szanowany. Był również niezwykle lubiany przez braci kap­łanów. Na kilka lat przed śmier­cią, został wy­brany na pre­zesa wspólnoty polskich kapła­nów – misjona­rzy na Wybrze­żu Kości Sło­niowej. Zawsze znajdował czas dla wszystkich, którzy przyjeż­dżali do stolicy.

Znana była jego gościnność i o­twarta postawa wobec kapłanów, co w warunkach misyjnych – wyobcowania od rodziny, swojego kraju, kultury i języka – jest bardzo ważne. Spotkania zaś wspólne, które organizował dwa razy w roku, w dużej mierze dzięki niemu, miały wielce pozytywną i przyjemną atmosferę.

O. Filip zakończył swe ziemskie życie w sposób dla wszystkich szokujący przez swoją nagłą śmierć i to w tak młodym wieku. Wiadomość dotarła do kraju błyskawicznie i była porażająca. Oceniając całą sytuację po ludzku i z punktu medycznego, właściwie nie było dla niego ratunku, bo był leczony na zwykłą malarię, a za­atakowała go, jak się później okazało, ta najgroźniejsza, malaria mózgowa. Dołączył do grona młodych kapłanów i braci naszej prowincji zakonnej (młodzi męczennicy ostatniej wojny oraz o. Anzelm Sobanek, o. Henryk Kasprzak, o. Edmund Kopczyński, o. Hubert Brzozowski i br. Florencjusz Szyszka), których przedwczesna śmierć stała się mocną i wstrząsającą zarazem katechezą – przy­najmniej dla rówieśników – o przemijalności ludzkiego życia oraz o wartości i pięknie ofiary z życia, złożonej z miłości do Boga i do ludzi.

o. Bernard Potępa OFM (Informacje Sekretariatu Misyjnego Prowincji Matki Bożej Anielskiej Zakonu Braci Mniejszy w Polsce nr 4            Wrzesień – Październik 2006, s. 2)

FILIPO BYŁ DOBRYM ZAWODNIKIEM

Kiedy wieczorem, 4 września 2003 r., w pierwszy czwartek miesiąca, otrzymałem telefon z Wybrzeża Kości Słoniowej, to po prostu nie uwierzyłem. Sam zadzwoniłem osobiście do Koumassi. Kiedy kucharz odebrał telefon i po­wiedział, że poprosi o. Sebastiana, to już wszystko stało się jasne. Zawsze, kiedy dzwoniłem, mówił „A, cześć Jonaszu, zaraz poproszę Filipo”, a tego wieczoru już nie było Filipa. Sebastian potwierdził, że zmarł o godz. 13.05. Rozmawiałem długo z braćmi, którzy asystowali Filipo do ostatniego momentu. Diakon Innocenty, który 1 września był w Koumassi, od rana namawiał Filipo, aby pojechali razem do szpitala. Kiedy po południu Filip upadł w swoim pokoju, to już nie pytano, czy chce, ale od razu odwieziono go do szpitala. Wieczorem wszystko było dobrze, nawet Filipo swoim sposobem żartował z per­sonelem. We wtorek wszystko zaczęło się pomyślnie. Dopiero w środę wieczorem sytuacja zmieniła się na nie­korzyść i Filipa trzeba było przenieść na reanimację i tam już został do czwartku. Wszystkich zaskoczyła i zszokowała śmierć Filipa.

Wiadomość o śmierci proboszcza z misji św. Szcze­pana rozbiegła się lotem błyskawicy po całym Abidżanie, po Prowincji Słowa Wcielonego w A­fryce i dotarła do macierzystej Pro­wincji Matki Bożej Anielskiej w Pol­sce. Kiedy już zdecydowano, że ciało Filipa zostanie przewiezione do Ojczyzny, zorganizowano triduum modlitewne od po­niedziałku (8.09) aż do czwartku (11.09). W środę wieczorem rozpoczęło się nocne czuwanie modlitewne trwające aż do wczesnych godzin rannych 11 września. Tłumnie zgroma­dzona ludność, znajomi, przyjaciele i parafianie modlili się wraz z biskupem Paulem Dalcury. Był obecny również nuncjusz apostolski i oczywiście brać franciszkańska z Prowincji Słowa Wcielonego, z prowinjałem o. Ryszardem Dzierżęgą. W czwartek o godz. 10.00 rozpoczęła się uroczysta Msza św. pod przewodnictwem biskupa Paula Dalcury, którą koncelebrowało ponad 60 kapłanów. Wszyscy prosili miłosiernego Boga, aby przebaczył grzechy i słabości Filipo, ale też dziękowali za wielki dar, jakim był on dla misji św. Szczepana i całej Prowincji. Po Mszy św. bracia franciszkanie otoczyli ciało zmarłego i odśpiewali kantyk stworzeń. Dołączył się do tej modlitwy również ksiądz biskup, manifestując tym samym, że jest całym sercem ze wszystkimi fran­ciszkanami. W czasie śpiewu cały kościół pokrył się jednym wielkim szlochem. Następnie ciało Filipa przewieziono do pro­sektorium, gdzie w obecności polskiego ambasadora zaspawano i zalakowano trumnę. Na lotnisku ksiądz biskup odmówił jeszcze modlitwę i ciało Filipo odleciało do ojczystego kraju.

Często wspominamy ojca Filipa jako dobrego przyjaciela i współbrata. I taki pozostanie w naszej pa­mięci. Był zawsze dzielnym zawodnikiem nie tylko na boisku, kiedy grał w ulubioną piłkę nożną, ale też na polu walki o dusze ludzkie, w walce z niesprawiedliwością i ludzkim cierpieniem. Filipo był dobrym zawodnikiem.

o. Jonasz Madej OFM, (Informacje Sekretariatu Misyjnego Prowincji Matki Bożej Anielskiej Zakonu Braci Mniejszy w Polsce nr 4, Wrzesień – Październik 2006, s. 3)